Nau­czy­ciel­ka w li­ceum na­ryso­wała kredą na tab­li­cy pun­kt i za­pytała:
- Co widzicie?
Za­padła głucha cisza, bo uczniowie zgłupieli, nie wie­dzieli, jak od­po­wie­dzieć na tak pos­ta­wione py­tanie. Wreszcie pry­mus pod­niósł rękę i od­po­wie­dział:
- Widzę pun­kt na­ryso­wany kredą na tab­li­cy.
Wszys­cy odet­chnęli z ulgą, po­nieważ wreszcie zna­lazł się od­ważny, który naz­wał to, co wszys­cy chcieli tak właśnie naz­wać, ale wstydzi­li się mówić coś tak dla wszys­tkich oczy­wis­te­go.
Nau­czy­ciel­ka od­parła:
- Wczo­raj to sa­mo py­tanie za­dałam przed­szko­lakom. Czy wiecie, co od­po­wie­dzieli? Że to ko­niec pa­piero­sa, oko pta­ka, słup te­leg­ra­ficzny widziany z góry, ka­myk, gwiaz­da, łepek szpil­ki, krop­la wo­dy, mias­to zaz­naczo­ne na ma­pie, je­den pieg, ziar­nko piep­rzu, Ziemia widziana z da­lekiego kos­mo­su...

Patrz inaczej.