- (…) W młodych ludziach jest tak niewiarygodnie wielka potrzeba, żeby ktoś im opowiedział, wytłumaczył, wskazał. Potrzymał za łapkę i akceptował. Żeby powiedział: „Kochanie, jesteś w porządku, nawet jeśli zrobiłaś(eś) coś, co nie wyszło, jak chciałaś(eś)”. Są spragnieni akceptacji i czułości. Zwykłego zrozumienia i zainteresowania nimi.

- Potrzebują mądrych, towarzyszących im dorosłych?

- Takich dorosłych dzieci wręcz łakną. Osamotnionych ludzi jest bardzo dużo, a młodzi ludzie odczuwają osamotnienie najmocniej. Owszem, radzą sobie, jak umieją. Pójdą na przykład na piwo i będą się przechwalać, kto więcej wypił. Nie potrafią powiedzieć sobie nawzajem: „Jest mi do dupy!”. Boja się skompromitować, bo nie uczy się ich mówić prawdy o sobie. Nie zdaja sobie sprawy z tego, ze inni czują podobnie. Ludziom jest łatwiej nawet w czasie najtrudniejszych przeżyć, gdy nie są osamotnieni. Ale my wolimy fałsz! Zycie społeczne jest w kapitalizmie fałszywe.